Przechadzanie się pomiędzy stoiskami na tegorocznym małym Pyrkonie było niczym dziwny sen. Powrót do konwentowej atmosfery po prawie dwóch latach obostrzeń okazał się dla mnie mniej emocjonujący niż sądziłam, choć w tłumie spotkałam wiele podekscytowanych i szczęśliwych twarzy, próbujących po tym długim śnie rozbudzić w sobie pyrkonowy klimat.
Mój wspaniały mąż przeglądał książki na stoisku – antykwariacie i w pewnym momencie przywołał mnie do siebie. – Patrz – powiedział. – To pierwsze wydanie Diuny. Takie właśnie czytałem w podstawówce. – Słoneczna radość roziskrzyła jego oczy a moje serce wypełniło się czułością, gdy wyobraziłam sobie, jak czytał tę książkę wiele lat temu.