O tym, że popularna pisarka książek dla dziewcząt, Krystyna Siesicka, była tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa, można przeczytać już od jakiegoś czasu. Nigdy specjalnie nie interesowała mnie kwestia powiązań polskich pisarzy z dawną socjalistyczną władzą, także i ta wiadomość niespecjalnie mnie obeszła, a jednak zagnieździła się w umyśle i nagle wyłoniła się z pamięci, w której kiełkowała sobie kilka lat. A do tego pulsowała na czerwono.
Informacja o powiązaniach Krystyny Siesickiej z SB jest ważna dla całego pokolenia Polaków wychowanych na książkach ze szkolnych bibliotek, tych oprawionych w obrzydliwy brązowo-szary papier, nierzadko potłuszczony. Bo kto w podstawówce, czy szkole średniej, chodził do szkolnej biblioteki po coś więcej niż tylko wypożyczenie lektury, ten na dzień dobry dostawał na twarz stosik z książkami Siesickiej. Oczywiście mam tu na myśli głównie dziewczynki, gdyż zapewne chłopcom ich nie polecano aż tak często.