Przy małym stoliku tłoczy się grupa Włochów. Z powodu niewystarczającej ilości krzeseł, większość stoi przed sklepem, pijąc poranne espresso. Jest jeszcze wcześnie rano i trochę zimno. Gdy mijam lokal, zaglądam do środka sprawdzając, co można kupić na śniadanie. Wchodzę na niewielki dworzec kolejowy, mijam biletomaty i energicznie zbiegam ze schodów na stację Roma Balduina. Z głośników leci pogodna muzyka. Śpiewa Eros Ramazzotti. Uroczy głos piosenkarza wypełnia prawie pusty peron. Zaczynam się kołysać w takt piosenki, to naprawdę przyjemne. Małe espresso i Piu Bella Cosa w rześki poranek na rzymskim dworcu rozgrzeją najbardziej nieczułe serce. Z każdą kolejną zwrotką troski same odpływają. Dolce vita wchodzi mi w krew.