Rozmyślania o Idei Uniwersytetu Karla Jaspersa – Recenzja

Opublikowane przez Barbara w dniu

Końcówka czytania „Idei Uniwersytetu” Karla Jaspersa zupełnie przypadkowo zbiegła się u mnie z Wielkim Grillowaniem na Morasku – imprezą plenerową dla studentów w Poznaniu. Nie wiem co jest bardziej abstrakcyjne, czy wieczna idea uniwersytetu nakreślona przez Jaspersa, czy wczorajszy płonący stóg siana na stadninie koni sąsiadującej z kampusem.

Co Karl Jaspers powiedziałby o Wielkim Grillowaniu?

Ta impreza z roku na rok ma coraz mniej wspólnego z tradycyjnym rozumieniem Juwenaliów. Studenci przejmujący klucze do miasta niekoniecznie pragną uczestniczyć w arystokracji ducha. A dodatkowo parę lat temu jedna osoba straciła życie pod kołami rozpędzonego pociągu. W tym roku podpalono stóg z sianem przeznaczonym dla zwierząt, a sytuacja była na tyle poważna, że zagrażała koniom.

W lokalnej telewizji WTK przez cały wieczór pokazywali smażenie kiełbasek na terenie kampusu i reklamowali spożywanie wieprzowiny. Trochę żenujący materiał promujący stowarzyszenie dostawców mięsa wieprzowego, kazał mi się bliżej zastanowić nad koniecznością instytucji uniwersytetu.

Według Jaspersa idea uniwersytetu jest wieczna. Żarzy się w popiele instytucji, jest w uśpieniu i tylko czasem bucha jaśniejszym płomieniem w jakimś człowieku lub jakiejś grupie ludzi. Najwyraźniej tego wieczoru żarzyła się i buchała na skwierczących od wytapianego tłuszczu grillach. W każdym razie poznańskie Juwenalia zamieniły się w jeden wielki Oktoberfest.

To nie pierwszy raz, gdy imprezy organizowane na uniwersytetach mocno zaskakują swoją formą. Parę lat temu, w pewien ciepły weekend z sentymentu zaszłam na wydział fizyki UAM, żeby powspominać dawne konferencje naukowe, na które lubiłam tam chodzić.

Na drzwiach auli wykładowej, gdzie normalnie wykłada się fizykę, widniała rozpiska z wystąpieniami uczestników Ruchu Światło – Życie. Obok stoły z dewocjonaliami. Można było kupić pościel małżeńską! Tak, na korytarzu wydziału fizyki handlowali pościelą małżeńską, a księża w sutannach nakłaniali do uczestnictwa w religijnej imprezie. Przez chwilę poczułam się jak Jezus, który ma zamiar przepędzić kupców ze świątyni.

karl jaspers idea uniwersytetu recenzja

Karl Jaspers pisząc o idei uniwersytetu miał na myśli uniwersytety niemieckie, a w szerszej perspektywie – te w zachodniej Europie. Na pewno zaś nie obchodziło go, co się dzieje na polskich uczelniach. A jednak niektóre jego spostrzeżenia są na tyle uniwersalne, że dadzą się przełożyć na nasze polskie sprawy. Na przykład, gdy wspomina, że zagrożeniem dla uniwersytetów jest tworzenie się klik, które skupiają się na ochronie własnej przeciętności i dbają o prywatny interes, tracą wówczas ducha i przestają uczestniczyć w idei.

Jaspersowi można zarzucać, że wprowadził krzywdzące podziały na obdarzoną przeciętnością masę ludzką i uzdolnioną elitę wybrańców. Ale ten niemiecki myśliciel każdego dnia ubolewał nad obniżającym się poziomem nauczania i koniecznością dostosowania edukacji akademickiej do przeciętnie uzdolnionych mas.

Tę rozprawę czytałam rekreacyjnie bez zamiaru pisania czegokolwiek. Ale w miarę czytania w mojej głowie zaczęły pojawiać się co rusz nowe przemyślenia i w końcu sięgnęłam po ołówek, żeby zrobić notatki. Pomimo upływu czasu ten tekst jest nadal płodny, prowokujący do przemyśleń, z którym można wejść w owocny dialog. Zawiera wiele smaczków i jest skierowany głównie do pracowników naukowych wyższych uczelni. Jaspers pisał „Ideę Uniwersytetu” z myślą o niemieckim środowisku akademickim i szczerze myślę, że jest warta przeczytania, szczególnie dla kogoś związanego na co dzień z życiem uniwersyteckim.

Karl Jaspers w swojej rozprawie robi wszystko, żeby rozdzielić pracownika korporacji od urzędnika. Przy czym za korporację uważa uniwersytet, który oddziela od administracji publicznej. Uniwersytet – korporacja powinien być niezależny politycznie od administracji publicznej. W przeciwnym razie profesorowie staną się jedynie urzędnikami przeznaczonymi do ślepej realizacji postanowień politycznych partii rządzącej.

Jako przykład przychodzi mi na myśl protest Węgierskiej Akademii Nauk, z którym spotkałam się w Budapeszcie. Środowisko naukowe pozostaje niezależne wobec polityki rządu i dlatego może wydać krytyczną opinię o jego działaniu. Gdyby Węgierska Akademia Nauk była tylko narzędziem do realizacji postanowień politycznych, nie mogłaby prowadzić protestu na taką skalę.

Dla Jaspersa kluczowym momentem jest podkreślenie, że profesor nie jest urzędnikiem, a uniwersytet to nie urząd. Uniwersytet jest dla niego właśnie korporacją.

I tutaj brakuje trochę wyjaśnienia bądź przypisu w książce, co to znaczy korporacja. Można ją porównać trochę do współczesnych korporacji, ale ma swoje początki w średniowieczu, wraz z rozwojem uniwersytetów w Europie. Za korporację uważało się zorganizowaną wspólnotę profesorów i uczniów; nauczyciele i studenci opuszczali swoje miejsce zamieszkania i przeprowadzali się na kolegia – domy i internaty ufundowane przez możnych. Przebywając razem w kolegiach mogli swobodnie wymieniać myśli i uczestniczyć w idei. W ludziach budził się duch nauki i pragnienie poznawania. Kolegia umożliwiały również swobodną wymianę profesorów i studentów z różnych uniwersytetów. Ich  ważną częścią było również wspólne jadanie posiłków i modlitwa, zgodnie z regułą życia wspólnotowego.

Przykłady tego można jeszcze znaleźć w biografii Diraca. Autor opisuje tam środowisko naukowe Cambridge i wspomina, jak profesorowie i studenci jadali wspólnie posiłki. Wspólne obiadowanie stanowiło ważny element korporacji i było narzędziem integracji środowiska. Dzisiaj trudno sobie to wyobrazić, żeby wspólnota uniwersytecka opierała się na takich więziach przebywania ze sobą i współuczestniczenia w atmosferze nauki.

Moim skromnym zdaniem idzie raczej w stronę biurokracji, w której profesorowie są urzędnikami państwowymi i realizują politykę rządu, czyli w kierunku, którego tak bardzo obawiał się Jaspers.

„Idea Uniwersytetu” powstała, a raczej została napisana od nowa w roku 1946, czyli zaraz po wojnie. I to jest bardzo zastanawiające, czemu Jaspers od razu po wojnie poczuł gnębiącą potrzebę uporządkowania tych myśli. Łatwiej będzie zrozumieć cały wywód, gdy umieścimy go w szerszym kontekście historycznym i potraktujemy jako rozliczenie z nazizmem.

Karl Jaspers jak żaden inny myśliciel odczuł na sobie działanie reżimu narodowych socjalistów, ponieważ jego żona była Żydówką. Za to spotkały go represje, musiał odejść z uniwersytetu na wcześniejszą emeryturę, a przed obozem uchroniło go podobno tylko to, że w samą porę do Heidelbergu – miasta w którym mieszkał – wkroczyły wojska amerykańskie.

Karl Jaspers musiał posiadać wiele cennych przemyśleń na temat działania uniwersytetu i środowiska akademickiego, w którym pracował. I prawdopodobnie wiele z nich zakamuflował w tej książce. W latach wojennych obserwował, jak namaszczeni przez NSDAP ludzie przejmują stanowiska naukowe w miejscu, w którym pracował. Upokorzono go zabraniając mu publikować. Z kolei po wojnie patrzył, jak jego koledzy, którzy wcześniej współpracowali z partią nazistowską, ponownie wracali na uniwersytety jak gdyby nigdy nic. Obserwował jak polityka przejmuje władzę na uniwersytecie i dlatego tak ostro sprzeciwiał się jej w ośrodkach naukowych.

jaspers idea uniwersytetu

Dlatego po wojennej zawierusze próbuje od nowa ustalić fundamenty, na jakich mają stanąć niemieckie uniwersytety i zasady, według których mają działać. Ta książka to jakby dokonanie oczyszczenia uniwersytetu ze zła, które się dokonało i przywrócenie mu właściwego statusu w społeczeństwie.

I dlatego nie możemy się dziwić, kiedy pisze, że państwo nie może nigdy ingerować w treści nauczania, nie naruszając tym samym sensu idei. I że państwo musi zwalczać wśród pracowników działania polityczne.  Tymczasem jego słowa nigdy nie odniosły skutku. Dzisiaj administracja państwowa z całą mocą ingeruje w treści nauczania i duchową twórczość uniwersytetów. Jaspers największe zagrożenie i nieszczęście widział w uniwersytecie zdegradowanym do poziomu instytucji państwowej. Nasze „niemieckie uniwersytety grzeszą politycznymi wypaczeniami” – pisał. „Pracownicy sprzyjający reżimowi dokonali zdrady idei uniwersytetu i należy ich osądzić”. Niestety, ten osąd przyszedł za późno, jeżeli w ogóle, a mało kto poniósł jakiekolwiek konsekwencje.

Jak Idea Uniwersytetu rozlicza się z nazizmem

„Idea Uniwersytetu” została wydana na dobrej jakości papierze, bardzo gładkim. Tak gładkim i śliskim,  jak śliskie są myśli samego Jaspersa prześlizgujące się po temacie. I to jest mój główny zarzut, owo prześlizgiwanie. Uważam, że tekst byłby o wiele lepszy, gdyby autor odważył się na opisanie własnego środowiska pracy i podanie przykładów z własnego życia, tym bardziej, że przecież uczestniczył aktywnie w życiu uniwersytetu i mógłby opisać wszystko tak, jak widział.

Tymczasem autor teorii nie okrasza żadnymi przykładami, a to sprawia, że pole do interpretacji tekstu jest bardzo szerokie i każdy czytelnik może dowolnie zinterpretować ten tekst.

Na przykład, kiedy pisze o karierowiczach i roszczeniowcach, to kogo ma na myśli? Ludzie pozbawieni taktu i nieudolni, pozoranci i oszuści – to niby kto? Czytelnik staje przed możliwością wyboru i może pod te słowa wstawiać sobie dowolne wyobrażenia o owych złych ludziach.

Brakuje dosadności i wyłożenia kawy na ławę. Gdyby Jaspers odważył się nazwać rzeczy po imieniu, wówczas tekst miałby mocniejszy przekaz i był bardziej zrozumiały. A tak w wielu kwestiach trzeba się domyślać, o co mu chodziło.

I tak, na przykład gdy pisze o upadku prawa, to ma na myśli tworzenie przepisów ograniczających prawa Żydów, a gdy mówi o upadku medycyny, to ma na myśli mordowanie ludzi chorych psychicznie przez nazistów.

W miarę czytania tej rozprawy coraz bardziej niepokoiła mnie jedna myśl. Czy gdyby Karl Jaspers i jemu podobni odważyli się na to, żeby pisać ostrzej i rozliczać nazistów bardziej dosadnie, to czy doprowadziliby do usunięcia z życia umysłowego takich myślicieli jak Heidegger?

Gdy dzisiaj czytam strzępki przemowy rektorskiej Heideggera czy inne wybrane fragmenty, i gdy dowiaduję się, że rodzina Heideggera ukrywa fragmenty jego „Czarnych Zeszytów” w obawie przed tym, co tam może się znaleźć, to czuję się trochę oszukana.

To, co Martin Heidegger pisał w czasie, gdy do władzy w Niemczech doszli narodowi socjaliści, dyskwalifikuje go nie tylko jako filozofa, ale przede wszystkim jako poważnego człowieka, który bezkrytycznie uległ urokowi wielkiego wodza i stracił resztki rozumu na rzecz nowej wiary.

karl jaspers idea uniwersytetu

Obecnie mamy dostęp choćby poprzez internet do wielu publikacji i możemy wyrobić sobie własne zdanie. Również jest większe przyzwolenie na to, żeby Heideggera krytykować, a jego prace nazywać bełkotem. Ale jeszcze piętnaście lat temu było inaczej.

Gdy studiowałam filozofię, to Heideggera musiałam wkuć na ocenę, nie przypominam sobie za to, żebym uczyła się Jaspersa! Mało tego, pewien wykładowca zwykł chwalić się na zajęciach, że posiada doktorat z Heideggera. Nauki tego myśliciela uchodziły na uczelni za coś trudnego i imponującego, czym można było zabłysnąć.

Chcę przez to powiedzieć, że do całej myśli Heideggera podchodzono zupełnie bezkrytycznie, nawet w środowisku profesorskim zabrakło umiejętności krytycznego myślenia, choć mogę pisać jedynie o polskim uniwersytecie, a nie wiem jak było za granicą.

I chociaż tak naprawdę wszyscy wiedzieli, że Heidegger ma coś wspólnego z nazizmem, to nikt nie potrafił tego sensownie skrytykować ani przeanalizować.

Dzisiaj wydaje mi się, że ta krytyka przychodzi łatwiej i że nawet jest na miejscu. Dlatego zastanawiam się, czy gdyby Jaspers choćby na papierze rozliczył się z poszczególnymi osobami ostrzej, gdyż miał pełne prawo do tego, to może ustrzegłby mnie i inne owieczki przed uczeniem się Heideggera na studiach? Dzisiaj to tylko przypuszczenia, lecz ta ostrożność powojennego środowiska filozofów, to wycofanie pozwoliło, że pewne przykre sprawy nigdy nie zostały wyjaśnione.

I myślę, że jest to wbrew idei uniwersytetu.

Wymień Pięć Cech Geniusza

W „Idei Uniwersytetu” bardzo dobrze zostają nakreślone cechy geniusza. Jaspers ukończył medycynę i pracował w szpitalu, zajmował się psychiatrią. Być może dlatego tak dobrze potrafi rozpracować ludzkie charaktery, w każdym razie lepiej od współczesnych modnych coachów internetowych i psychologów biznesu.

Na pewno nie byłam gotowa na tak wnikliwą obserwację autora. Jaspers śledzi, jak rozpoznać młodych i uzdolnionych oraz jakie najlepsze warunki im zapewnić, żeby mogli się w pełni rozwinąć. I co najważniejsze: w jaki sposób nie niszczyć talentu i potencjału studentów. Szczerze przyznaje, że uniwersytet może okazać się pułapką dla wybitnego umysłu, a studiowanie sprowadzić twórczą osobę do poziomu przeciętności.

Inną kwestią jest ciekawe spostrzeżenie, że twórcze umysły często realizują się poza uniwersytetem. Jaspers żył przed rewolucją internetową, ale jestem pewna, że dzisiaj wskazałby internet jako ciekawy sposób na integrowanie się środowiska miłośników wiedzy i realizowanie intelektualnych planów.

Być może to zuchwałe spostrzeżenie, ale myślę, że pojedyncze osoby, które dzisiaj chcą dążyć do arystokracji ducha, nie powinny szukać jej w uniwersytecie, lecz właśnie w internecie. Zresztą sam Jaspers przeczuwa, że życie w idei nie musi oznaczać przynależności do instytucji państwowej. A uniwersytet nie jest jedynym miejscem życia duchowego.

Możliwości internetu są olbrzymią szansą dla twórczych ludzi, którzy nie poznaliby się w normalnych warunkach, a tak mogą się odszukać w sieci na stronach i forach dedykowanych ich zainteresowaniom. W przeciwieństwie do uniwersytetu, Internet nie jest miejscem z ograniczoną ilością ludzi skazanych na siebie, lecz wolnością poznawania i wymiany poglądów.

Jeszcze jedna korzyść przemawia na rzecz internetu. Otóż Jaspers widzi zagrożenie dla idei w izolacji, uważa, że w izolacji żadna idea nie jest doskonała a samotny myśliciel zawsze potrzebuje wsparcia innych umysłów, żeby w pełni się rozwinąć. Wydaje się, że paradoksalnie internet jest odpowiedzią na zagrożenie izolacji. Zrzesza ludzi o podobnych zainteresowaniach, umożliwia wymianę poglądów.

Czemu nikt nie chce należeć do masy ludzkiej?

W „Idei Uniwersytetu” przeczytamy dużo o „masie ludzkiej”. Niezwykłą i na czasie sprawą jaką podejmuje ten myśliciel jest pytanie, dlaczego tak zwani zwykli ludzie zawsze będą negatywnie nastawieni do inteligencji. Jedną z ciekawszych rzeczy jest opisanie czym się wyróżnia masa.

Myślę, że o wielkości danego filozofa świadczy, czy jego tekst przetrwa kolejne sto lat i nadal da się go przeczytać. Jaspers pisze o czymś tak uniwersalnym, jak niechęć przeciętnie uzdolnionych do tych wybitnie uzdolnionych. Potrafi wyjaśnić, jak te mechanizmy działają w społeczeństwie. Pisze, że masa zawsze wyróżnia się pewnymi cechami: jest roszczeniowa i stosuje wymówki, uważa siebie za bardzo zdolną, pragnie znaczenia i uznania ponad siły.  Masa zawsze jest wrogiem wyjątkowości, a niechęć wobec intelektualistów jest ogólną prawdą.

Kiedy pomyślę na czym dzisiaj opiera się polska polityka, to przecież właśnie na tym schemacie. Na przekonaniu ludzi do niechęci wobec twórczych i kreatywnych jednostek, wobec przedsiębiorców i inteligencji, a obecnie zdaje się, że wrogiem są informatycy. A to jest taka stara sztuczka, aż dziwne, że zawsze działa.

Duchowość w Idei Uniwersytetu

Jaspers często pisze o duchu i duchowości. Bierze się to stąd, że wychodzi z tradycji niemieckiej filozofii, w której pojęcie „ducha” jest szeroko eksplorowane. To jednak powoduje, że niektórzy czytelnicy biorą go za rozmodlonego myśliciela, zupełnie niepotrzebnie. Kiedy Jaspers pisze o duchowej postawie profesorów i o uczelniach ujawniających duchowość to nie chodzi o religię w wąskim sensie katolickim, polskim.

Duchowość nakreślona w „Idei Uniwersytetu”, to raczej postawa intelektualna, gotowość do badania prawdy i poświęcenie na rzecz nauki. Osoby obdarzone duchem cechuje pierwotna wola wiedzy. To bycie natchnionym przez idee, entuzjazm poznawania i filozoficzne umiłowanie mądrości. Ludzie natchnieni utożsamiają się z duchowym zadaniem niczym ze swym losem. Możliwe staje się dla nich poznawanie w kontekście epoki. Duch ujawnia się dzięki uniwersytetowi. Uczestnictwo w duchu, przejawia się m.in. we wspomnianym wcześniej wspólnym jadaniu posiłków.

Kto chce uczestniczyć w arystokracji ducha?

Jedno z najciekawszych pojęć z jakimi się spotkałam w filozofii Jaspersa to „arystokracja ducha”. Arystokracja ducha wymaga poświęceń. By do niej należeć, być może trzeba będzie opuścić rodzinny, wygodny dom i pożegnać się z obiadami mamusi. Wyruszyć w nieznane, wynająć pokój czy akademik w obcym mieście. Zaciągnąć kredyt studencki. Łapać weekendową czy wakacyjną pracę. Według Jaspersa, każdy kto czuje się predestynowany do tej arystokracji, powinien mieć możliwość odbycia studiów. Ostrzega również, że arystokracja ducha będzie zawsze mniejszością w społeczeństwie, a jak wiadomo większość odczuwa niechęć do uprzywilejowanych grup mniejszości.

I stawia ważne pytanie o dzisiejszą rolę uniwersytetu. Czy uniwersytet powinien skupić się na kształceniu ludzi przeciętnych i może mniej zdolnych, czy też skupić się na wykształceniu arystokracji ducha, będącej uprzywilejowanymi jednostkami w społeczeństwie?

Sam filozof nie daje jasnej odpowiedzi. Być może dobrze rozumie, że studentów odznaczających się pierwotną wolą wiedzy jest po prostu za mało, żeby oprzeć na nich cały system akademicki. Gdyby skupić się tylko na najwybitniejszych, pałających żarem poznawania, to biznes akademicki można by od razu zamknąć.

Poza tym, dążenie do arystokracji ducha jest ogromnym wysiłkiem i poświęceniem, nie każdy jest gotowy na wyczerpującą pracę, a mówiąc oględnie – myślenie boli. Ten wysiłek trzeba by odnaleźć po obu stronach, czyli również na uczelni stworzyć zaangażowaną kadrę profesorską gotową do mentorowania i wyrzeczeń na rzecz nauki. Ponieważ z zasady ludzie dążą do wygody i lenistwa, to ta idea jest skazana na porażkę.

jaspers myśl o kulturze

Na studia zawsze szło się z różnych przyczyn. Za moich czasów studiowanie było modne, wielu maturzystów szło na studia z rozpędu, a studia traktowało jak przedłużenie liceum. Studiowanie było również ucieczką przed bezrobociem. Ponieważ młodzi ludzie po szkole nie mieli innych perspektyw, to szli na studia żeby nie wylądować na bezrobociu. Z kolei studia zaoczne były przeznaczone dla pracowników administracji i służb podnoszących swoje kwalifikacje. Potrzebowali dyplomu, aby mieć lepsze warunki zatrudnienia i wyższe świadczenia emerytalne.

Platon marzył o tym, żeby państwem rządzili filozofowie. Jaspers nawiązuje do tego i idzie dalej, jako psycholog dokłada swoje rozważania odnośnie rozwoju umysłu. Pragnienie poznawania i żar wiedzy mają być najwyższymi wartościami, które wyróżniają wyjątkowe jednostki. Ale już kolejne zdania uświadamiają nam, że ten myśliciel jednak twardo stąpa po ziemi. Otwarcie przyznaje, że nie ma sposobu, żeby już podczas rekrutacji wyłowić najlepszych, że nie da się stwierdzić, kto posiada wyjątkowy filozoficzny umysł. Do tego bowiem nie wystarczy samo opanowanie materiału ani testy sprawdzające. Żar ducha może być ukryty.

Zarówno „Państwo” Platona jak i „Idea Uniwersytetu” nakreślona przez Jaspersa zawierają jeden słaby punkt. Opierają się na zasadzie arystokratyzmu ducha, czyli wybranych jednostkach obdarzonych nieprzeciętnym filozoficznym umysłem. Skąd wziąć ludzi gotowych do uczestniczenia w tej idei? Ilu jest ludzi pałających namiętnością poznawania? Raczej dla tej garstki nie opłaca się włączać ogrzewania.

Szukam Nauczyciela i Mistrza

Przez całą rozprawę Jaspers wciąż powraca do jednego człowieka, który jest szlachetny i może spowodować rozkwit uniwersytetu. Odnoszę wrażenie, że w jego pisaniu wyraża się tęsknota za jednym silnym człowiekiem, wielką dziejową postacią wraz z nadejściem której nastanie nowa epoka. Jakimś charyzmatycznym intelektualistą, który będzie następcą Kanta, Hegla i oczywiście samego Jaspersa i uratuje uniwersytet przed moralną zgubą. Tylko ta jedna namaszczona osoba sprawi, że uniwersytet przyciągnie twórczych studentów i nastanie nowa twórcza epoka.

Jeden wielki filozof ma zbawić uniwersytet od moralnej zguby, ale kim on będzie? Jako przykład z Polski przychodzi mi do głowy znany kardiolog, profesor Religa. Ten „żar” wokół znakomitego specjalisty, który czuł potrzebę działania i zmiany, przerodził się w kult osobowości. Profesor Religa stworzył wokół siebie całe środowisko, rozsławił odział, na którym pracował. Wyszkolił wielu studentów i przyciągnął do siebie twórcze jednostki.

Jaspers oczekuje, że duch instytucji objawi się w jednej, góra dwóch osobach, które tworzą środowisko i dobierają sobie współpracowników. Szef ma dokonać osobistego wyboru współpracowników. Te słowa mogą wzbudzić w czytelniku sprzeciw, jak to zrobiły w moim przypadku. Gdyż od razu skojarzyło mi się to bardziej z tworzeniem kliki, wewnętrznej grupy na uniwersytecie, skupionej wokół toksycznych osób, która ma władzę i robi co chce, nie dopuszczając innych twórczych ludzi. Ja akurat w kulcie jednostki widzę zagrożenie, zresztą Jaspers też o tym wspomina i nie łudzi się, że wszyscy wybitni profesorowie, będą czyści moralnie i targani filozoficznym duchem nauki. Z drugiej strony to ważne spostrzeżenie, że studenci idący na studia szukają nauczyciela i mistrza, a ludzie dążą do tego, aby gromadzić się wokół charyzmatycznych przywódców.

Po pierwsze edukacja

Jaspers wyraża również wiele pięknych i inspirujących myśli odnośnie sensu uniwersytetu. Sens uniwersytetu to pomnażanie szans ludziom aktywnym intelektualnie. Nie są oni ludem, przeciętnością czy masą, ale licznymi jednostkami, które zdobywają się na odwagę.

Edukacja powinna opierać się na nauce krytycznego myślenia, a jej celem powinno być wypuszczenie w świat ludzi samodzielnie myślących, indywidualistów, którzy nie poddadzą się masowym histeriom serwowanym przez media masowe, w tym również internet. Ludzi, którzy w dorosłym życiu nie pójdą za „biciem plemiennych bębnów”, jak o telewizji zwykł pisać McLuhan, lecz wykształcą własne krytyczne myślenie i staną się odporni na manipulacje.

Stworzenie społeczeństwa, składającego się z indywidualnych jednostek, samodzielnie myślących indywidualistów, którymi nie da się sterować jak masą przez partie rządzące. Nie można lepiej spożytkować własnej wolności.

Uniwersytet nie jest szkołą, w której studenci podlegają do końca bezpiecznej kontroli, ale ma wykształcić jednostki potrafiące spożytkować wolność. Student pożytkuje wolność podczas dokonywania wyboru, czyli świadomie wybiera zajęcia, na które chodzi, przygotowuje się do egzaminu. Nawet, jeżeli okaże się, że niczego się nie nauczył i niczego nie potrafi.  Ideą uniwersytetu jest, żeby pomóc mu kształtować ten wybór.

W ogóle Jaspers pisze to, o czym dzisiaj wiele się mówi. Że celem nauczania nie jest sprawdzenie wiedzy encyklopedycznej wykutej na pamięć, ale kreowanie pewnej postawy, zachowania, sposobu operowania metodami, zdolności postrzegania.

Wolność studiowania niczym nie ograniczona przez schematyzm i ciągła wymiana punktów widzenia, czy to nie piękna idea?

Co więcej, jest przeciwnikiem egzaminów i świadectw! Egzaminy są jałowym biegiem, angażują siły badaczy i obniżają poziom życia duchowego. A nadmiar papierologii jest zły.

Kolejną sprawą jest zamysł holistycznego pojmowania uniwersytetu. Filozof martwi się, że dzisiaj wydziały są niepotrzebnie rozczłonkowywane i tworzy się nowe instytuty, nowe fakultety, a zapomina się o ich roli w budowie całości. Uważa, że w ten sposób zatracono zmysł jedności uniwersytetu. Uniwersytet dla żyjących w nim ludzi jest agregatem, czymś na kształt intelektualnego domu towarowego.

Bardzo mi się ta myśl spodobała. I przypomniała, że na studiach chodziłam na zajęcia z przyrodoznawstwa do profesora Antoniego Szczucińskiego, który bardzo dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że uniwersytet powinien pozostać jednością. Zadbał o to, żebyśmy dobrze poznali inne wydziały. Oprowadzał nas, studentów filozofii po wydziale fizyki, chemii i innych jednostkach UAM, współorganizował konferencje z udziałem filozofów i fizyków.

Organizował dla nas spotkania z profesorami i doktorami z pozostałych instytutów uniwersytetu. Mogliśmy ich pytać o wszystko, co nas ciekawiło. Dzięki jego zaangażowaniu mieliśmy okazję wejść do gabinetów różnych badaczy, patrzeć im przez ramię jak pracują, zapoznać się z przyrządami, metodami badań i dowiedzieć się nad czym pracują w ramach swoich programów badawczych. Bardzo dobrze to sobie zapamiętałam i do dzisiaj podzielam zdanie, że filozofia stoi na straży jedności i integruje poszczególne części instytucji, a filozoficzny duch nauki przenika różne dziedziny wiedzy.

Wykształcenie może być udziałem całego społeczeństwa, a nie tylko mniejszości. Podnoszenie poziomu edukacji w naszym kraju może spowodować ogólny wzrost świadomości społecznej, wzrost zamożności i poziomu życia. Dlatego ja osobiście sprzeciwiam się trendowi, że studia nic nie dają i modzie na niestudiowanie. Uważam dokładnie za Jaspersem, że studiowanie powinno być udziałem jak największej części społeczeństwa. Nie chodzi przy tym o to, żeby mieć „konkretny fach w ręce”. Obecnie wielu absolwentów zdobywa fachowe umiejętności podczas programów stażowych albo na okresach próbnych w firmach, w których pracują. Zresztą żadna szkoła nie jest w stanie reagować tak szybko, żeby wykształcić kadrę z fachową wiedzą potrzebną w pracy. Rynek, szczególnie w branży internetu bardzo szybko ewoluuje. Absolwent ma przede wszystkim wykorzystać w dorosłym życiu zdobytą na studiach wiedzę ogólną, która poszerza horyzonty i zwiększa perspektywy życiowe.

Co jest nie tak z niemieckimi filozofami?

„Niemcy żyć będą wiecznie dzięki swej poezji i muzyce”. Jaspers bardzo zaskakuje końcówką. Na końcu, jak przystało na potomka Hegla daje się ponieść narodowym uwzniośleniom. Pisze o niemieckiej świadomości oraz wielkich epokach ducha na niemieckich uniwersytetach.

„Duch niemieckich uniwersytetów jest żywy i na nowo odtwarza się w każdej epoce”.

Trudno jest mi wyobrazić sobie taki sposób myślenia. Nie mam najmniejszej potrzeby pisania, że Polska będzie żyła wiecznie, czy coś podobnego. Pomimo całego wcześniejszego wywodu o wspólnych wartościach świata zachodu i ponadnarodowości, kończy nacjonalistycznym hasłem godnym Tysiącletniej Rzeszy. Jest to o tyle niezrozumiałe, że przecież o mały włos uniknął obozów.

Dlaczego to dla niego takie ważne, żeby Niemcy były wielkie i żyły wiecznie dzięki kulturze? Co jest nie tak z niemieckimi filozofami? Przecież to nie ma znaczenia. Zgodnie z tym, co pisał wcześniej, liczy się rozwój jednostki, krytyczne myślenie i indywidualizm. Końcową deklaracją sam sobie zaprzecza, a to sprawia, że nie jestem w stanie do końca przeniknąć jego sposobu myślenia, w którym jest coś hermetycznego i narodowego. A może jednak spaczonego.

Wcześniej przyznał, że Niemcy mają służyć na uniwersytecie nie idei narodowej, lecz idei zachodniej, gdyż uniwersytet wyrasta z tradycji europejskiej – greckiej. A zachodnia idea uniwersytetu nie jest niczyją własnością. Następnie kończy polityczną manifestacją. Kto zrozumie niemieckich filozofów i ich narodowościowe zapędy?

Pomimo tego szokującego dla mnie wyznania na końcu, uważam „Ideę Uniwersytetu” za dzieło bardzo udane. Moje notatki zaczęłam robić gdzieś od połowy, zdaję sobie sprawię, że wiele rzeczy pominęłam, szczególnie tych, o których Jaspers pisał na początku. Bardzo za to zainteresowała mnie wspomniana kwestia o której pisze w rozdziale „Duch, egzystencja, rozum”. Chciałabym jeszcze móc wrócić do tego filozofa w przyszłości.


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder