Dzień na Placu Syntagma

Opublikowane przez Barbara w dniu

Dzień na placu Syntagma

Na placu Syntagma

Słońce odbija się od marmurowych płyt

Tworząc ponad drzewami świetlistą kopułę

Elegancko ubrani chasydzi pchają dziecięce wózki

Jakby wyjęci na chwilę z Instagrama

Po szesnastej z metra wylewa się fala ludzi

Pracujący mieszają się z bezrobotnymi

Co zalegali w cieniu do tej pory

W Macu zamawiam jedzenie

Mili Chińczycy robią mi miejsce przy stole

Na zewnątrz grupa Niemców gromadzi się wokół pilota wycieczki

Pop wymija szybko stoliki w ogródku restauracyjnym

Na widok jego czapki płoszą się gołębie

Żerujące na resztkach jedzenia z całego świata

W cieniu fontanny za zasłoną z mgiełki wodnej

Odpoczywają Cyganie

Ładna Greczynka rozłożyła stojak z losami

Można wygrać milion euro w zdrapki

Sorry, dwa miliony

Widzę to wszystko przez okno w Macu

Pod moimi stopami rozsiadł się czterdziestolatek

I jeszcze kilku facetów

Zastanawiam się, czy to nie żebracy

Ale jeden z nich wyjmuje telefon i umawia się z mamą na obiad

Jesteśmy zatopieni w szczęśliwej chwili

Jak scenka zamknięta w śnieżnej kuli

Wystarczy potrząsnąć

Żeby zamigotało

Dojadam ostatnią frytkę

Wszędzie smakują tak samo

Ale tu jakby podszyte bardziej słońcem

I radością

Nagle po drugiej stronie placu

W kierunku schodów prowadzących do parlamentu

powoli sunie zombie

w narkotycznym śnie

Pusta skorupa

Z gnijącym układem nerwowym

Zniszczonym używkami

To jego ostatnie dni

Na szkle okna przez które spoglądam

pojawia się rysa

Gołębie paskudzą okropnie

Czego wcześniej nie dostrzegłam

I frytki są przesolone

Choć nic nie czułam jedząc

Brzydka chmura zasnuła niebo

Nie wszyscy zdążą do domów

Gdzieś prysło przyjazne lenistwo

Zrywam się z niezrozumiałym przestrachem

Wylewając rozwodnioną colę

Pora obiadowa minęła

I na tym mocno zatłoczonym placu

Zostałam prawie sama

Biegnę w stronę schodów do parlamentu

Gdzie jeszcze przed chwilą widziałam narkomana

Gdy wtem znikąd wylazł Bezdomny,

Mocno zarośnięty

W dziadowskich łachach

Sokrates we własnej osobie

jakby dopiero co się obudził

po drzemce trwającej wieki

Zdjął pasek od spodni

I walił nim w drzewo

Wykonując obsceniczne gesty

A patrzył na mnie tak

Że prawie zapomniałam kim jestem

W ostatniej chwili go wyminęłam

Na placu Syntagma

Przy Grobie Nieznanego Żołnierza

Ewzoni dokonywali właśnie zmiany warty


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder