Studnia w Umyśle – Czyli Moje Małe Flash Fiction

Opublikowane przez Barbara w dniu

Studnia w Umyśle – Czyli Moje Małe Flash Fiction

Zadzwoniłam do przychodni po teleporadę
Gdyż zmagałam się z pewnym dyskomfortem.
Po krótkiej rozmowie lekarz rodzinny zdiagnozował u mnie
Niegroźną obsesję na punkcie twórczości Zbigniewa Makowskiego
I zalecił 3x dziennie Rutinoscorbin a na wieczór czystek.
Po kuracji czystkiem zaczęłam miewać omamy.
Ponownie zadzwoniłam do przychodni
Gdzie przekierowano mnie na telekonsultację ze specjalistą.
Usłyszałam cztery pory roku Vivaldiego i ciepły chrapiący głos:
– Gustaw Jung, do usług.
– Jestem zaszczycona, sądziłam, że pan nie żyje.
– Umarłem, lecz tylko na chwilę. Mamy niewiele czasu. Proszę mi to opisać.
– Więc, panie profesorze, miewam halucynacje. Widzę kobietę, ptaka, klucz i czarny okrąg. No i tę studnię, która mnie przeraża. Jakbym do niej wpaść miała. A to wszystko na tle błękitnego nieba z pomarańczową poświatą.
– Hmm, to nic niepokojącego. Zajrzała pani w głąb siebie i zobaczyła własny umysł.
– Myślałam, że jego się nie da zobaczyć. Że umysł jest nieuchwytny.
– Nic z tych rzeczy, przeciwnie. Każdy posiada jego obraz w głowie, a ten należy do pani.
– Ale mam studnię w umyśle? Nie można by czegoś innego?
– A co by pani wolała?
– Ja wiem… może ocean.
– Ocean by się nie zmieścił. Poza tym pani Basiu, studnia świadczy o głębi myśli. Jeśli to wszystko… mam jeszcze pacjentów.
– Oczywiście, zaraz, może jednak recepta?
– Jak najbardziej. Jako moje zalecenie proszę wypijać raz dziennie dobrą mokkę.
Usłyszałam cztery pory roku Vivaldiego i rozmowa urwała się.
Receptę realizowałam w Starbucksie.
– Małą czy grande? – zapytała dziewczyna chcąc wypisać flamastrem na kubku moje imię.
Zadzwoniłam ponownie do przychodni, z potrzebą pilnej konsultacji.
– Z profesorem Jungiem, to pilne! Nie podał czy małą czy grande.
– Taki tutaj nie pracuje – usłyszałam i sygnał się urwał.
Na własną odpowiedzialność wzięłam grande
I już po chwili poczułam przypływ relaksującej ulgi
A obrazy w mojej głowie zniknęły.
Taka to była konsultacja w przychodni na NFZ

*Ten krótki flash fiction nawiązuje do twórczości wybitnego polskiego malarza, Zbigniewa Makowskiego, a dokładnie zainspirował mnie jeden z jego surrealistycznych obrazów, na którym występują wspomniane obiekty. Makowski urzeka nie tylko surrealizmem, ale przede wszystkim wplatanymi w swoje dzieła wątkami mitycznymi, literackimi i innymi związanymi z kulturą i historią. Zasłynął jako twórca książek- albumów, ręcznie wykonywanych na dobrej jakości papierze i zszywanych. Dlatego może być doskonałą inspiracją dla każdego, kto interesuje scrapbookingiem. Znawcy jego dzieł zazwyczaj podkreślają występującą w nich erudycję, a podobno Makowski powiedział, że jego ambicją było zostać Linneuszem znaków i form. Odnosząc te słowa do całego dorobku artysty odnoszę wrażenie, że to zdumiewająco trafna uwaga. Odniósł duży sukces za granicą, jego prace można oglądać m.in w Museum of Modern Art w Nowym Jorku.

Uwielbiam u niego właśnie ten intelektualizm, zamysł, dużą wiedzę humanistyczną a także sposób jej wyrażenia w sztuce. Wplatane w obrazy cytaty i motta, fragmenty książek, są niezwykle inspirujące i pokazują, w jaki sposób słowo można połączyć z obrazem i dać wyraz myśli. Tego artysty nie da się ujarzmić w konkretnych definicjach, jednak przypomina mi odległego alchemika.


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder