Chodźcie Ze Mną do Siedziby Stasi w Dawnym NRD

Opublikowane przez Barbara w dniu

„Stasi to takie nasze SB”, usłyszałam, kiedy pewnego wyjątkowo zimnego wtorkowego poranka wysiadłam z berlińskiego metra na stacji Magdalenenstrasse. Późny październik nie rozpieszczał przechodniów a padający drobny deszczyk tylko potęgował uczucie przenikliwego zimna. Żeby trochę rozgrzać skostniałe dłonie wsadziłam je głęboko w kieszenie kurtki. Na tle stalowoszarego nieba wyrosła tablica wskazująca kierunek do muzeum.

Witamy w Luksusowych Boazeriach Ministerialnych

Nazwisko Erich Mielke niewiele mi mówiło, ale już wkrótce z ciekawością myszkowałam po prywatnym zapleczu jego gabinetu. Moje wychłodzone ręce ociepliły się wystarczająco, gdy opuszki palców bezszelestnie powiodły po gładkiej powierzchni dużego drewnianego stołu konferencyjnego, a następnie biurka sekretarki, półek na dokumenty, naciągniętych skórą foteli, materiałowych obić krzeseł, wersalki, telewizora, ściennej boazerii, meblościanek, starych telefonów, tajnych skrytek, pustych, otwartych na oścież sejfów i wszystkich innych rekwizytów oznaczonych napisami „proszę nie dotykać”, a znajdujących się w pokojach komunistycznego ministra bezpieczeństwa państwowego.

Gdy dotarłam do miejsca, w którym podawano dobrą, gorącą herbatę w szklankach ze staromodnymi koszyczkami, było mi już wystarczająco gorąco. Zresztą, szkoda czasu na picie, tyle ciekawych rzeczy do obejrzenia. Z nieskrywaną ciekawością przeszłam przez luksusowe apartamenty szefa Stasi – enerdowskiej rozbudowanej służby bezpieczeństwa inwigilującej i podburzającej obywateli, zatrzymując się na chwilę przed biurkiem, przy którym Erich Mielke wypełniał urzędowe obowiązki i przyjmował oficjalnych gości. Dalej możemy zobaczyć leżankę, na której ucinał sobie drzemki.

Gabinety w centrali stasi

Znajdowało się tutaj również kasyno oraz sala konferencyjna. Ciekawostką jest, że kasyno przerobiono na pokój dla pań, a potem na kuchnię z uwagi na to, że na tym poziomie władzy kobiet po prostu nie było.

W przeciwieństwie do mnie, ludzie nie przychodzą tutaj podziwiać wystroju wnętrz ani wietrzyć sensacji. To miejsce ma dla Niemców wymiar szczególny i nierzadko wiąże się z ich osobistym cierpieniem, jakiego doświadczyli gdy Berlin dzielił się na strefy przedzielone betonowym murem – kapitalistyczną RFN i komunistyczną NRD.

Na byłą siedzibę Stasi składa się kompleks bloków przypominających wyglądem zwykłe obiekty urzędowe. Przy białej furgonetce służącej do łapanek i przewożenia więźniów na przesłuchania czy do aresztu śledczego, zdjęcia z biegu robią sobie wszyscy, to idealne miejsce na rodzinne selfie. Aby poczuć większy dreszczyk emocji wkładam głowę do środka pojazdu i natykam się na surowe metalowe wnętrze z przytwierdzoną ławeczką i miniaturową izolatką dla więźnia. Nie wiem czemu przypomina mi się historia Ikara, bohatera krótkiego opowiadania Iwaszkiewicza z czasów okupacji wojennej. Chłopak, którego gestapo wciągnęło do samochodu, gdy czytał jakąś książkę na ulicy. Autor w utworze porównuje go właśnie do Ikara.

furgonetka używana do przewożenia więźniów

Naszą wędrówkę rozpoczynamy od dobrze wyeksponowanego popiersia Dzierżyńskiego. Dowiadujemy się, że portret założyciela tajnej policji czekistów wisiał w każdym biurze Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego (MfS), gdyż był modelowym wzorem dyscypliny i lojalności wobec partii komunistycznej. Pracownicy Stasi nierzadko nazywali siebie czekistami. Dalej możemy przejrzeć kilkadziesiąt tomów dzieł Lenina i skomentować kiepski gust modowy szpiegów Stasi. W przebraniach turystów wyglądają jak strachy na wróble lub współcześni hipsterzy – zdania są podzielone. Na innych fotografiach terenowych wypadają lepiej, praktycznie są nierozpoznawalni, tak dobrze wtopieni w grupę przechodniów. Mamy i perełkę. Oficer Stasi w eleganckim garniturze, wyglancowanych butach i nienagannej fryzurze.

Przy historii Paula Rebenstocka można trochę odpocząć. Ten agent Stasi został uznany za zdrajcę i po krótkim procesie ścięto mu głowę a potem szybko skremowano. Jak we włoskiej mafii. Na akcie zgonu lekarz napisał, że zmarł na atak serca. W tajnej komunikacji jego egzekucję nazywano „ślubem” a miejsce egzekucji „miejscem uroczystości”.

szpieg stasi w akcji

Jednym z mężczyzn na powyższym zdjęciu jest szpieg Stasi, sprytnie wmieszał się w grupkę ludzi zamykających siedzibę Stasi, w grudniu 1989 roku. Patrzy jak prokurator wojskowy zamyka pomieszczenia archiwum, żeby nikt nie wyniósł teczek. Obserwuje go przez ramię i stara się zapamiętać każdy szczegół, a najbardziej interesują go rzecz jasna klucze.

Kto na Mnie Donosił i Dlaczego?

Dyskretnie obserwuję zwiedzających. Skupieni, w większości skoncentrowani na czytaniu, analizowaniu, oglądaniu eksponatów. Przeważnie ludzie po pięćdziesiątce. Nie wyjdą stąd wcześniej niż za dwie, trzy godziny, tak bardzo wciąga ich wystawa. Szukają odpowiedzi na pytania, których nie mogli zadać w czasach komuny. Odpuszczą dopiero, gdy dowiedzą się wszystkiego, jak to wtedy było. Jak enerdowska bezpieka szantażowała i szczuła na siebie ludzi. Jak działał system i kim były osoby, które go tworzyły. Czy ktoś na mnie donosił, a jeśli tak, to dlaczego? I kto, sąsiad a może ktoś z rodziny? Czy został zmuszony okolicznościami, czy też skusiły go liczne przywileje i chęć przynależenia do grupy władzy? A może kierował się skrywaną zawiścią, niechęcią lub uprzedzeniami, którymi umiejętnie manipulowały służby bezpieczeństwa do spółki z telewizyjną propagandą rządową. Kto był drapieżcą a kto ofiarą w ponurej, enerdowskiej rzeczywistości?

Do muzeum przyjeżdżają zwykli ludzie, próbujący ze strzępków informacji poskładać do kupy całą historię. Mają do tego prawo. Komunistyczne władze przez lata skutecznie podzieliły niejedną rodzinę i przecięły więzy zaufania społecznego, fałszowały obraz rzeczywistości oraz dzieliły ludzi na lepszych i gorszych. Bazowały na najgorszych ludzkich instynktach, takich jak zazdrość, zawiść, chciwość. Trzeba było być naprawdę czujnym, żeby nie dać się złapać w sidła propagandy.

Gabinety w centrali Stasi.

Teraz każdy Niemiec może sprawdzić jakie informacje zdołała zebrać na jego temat bezpieka i otrzymać dostęp do akt. W budynku obok znajduje się ogromne archiwum teczek. Są jawne. Można złożyć wniosek o udostępnienie dokumentów i sprawdzić, czy czasem sąsiad na mnie nie donosił. W odtajnionej centrali Stasi pozornie wszystko jest jawne, można poczytać o tych co kablowali, niejakich konfidentach, o tych co szantażowali i tych, którzy byli szantażowani, których bito i przesłuchiwano, o wrogach ludu, można się przekonać samemu o podsłuchach, donosach, powszechnej inwigilacji, poszperać w aktach, teczkach i spróbować znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego? Ludzie przyjeżdżają tutaj z mętlikiem w głowie próbując rozgryźć historię najbliższej rodziny przez lata manipulowanej propagandą.

Szturm na Centralę Stasi: Stasi Raus

Kultowa scena z filmu Psy opisuje lepiej rzeczywistość od niej samej: Stopczyk, co wy tam palicie? Z pieca dosłownie wysypywał się jeszcze ciepły popiół, a w powietrzu unosiły strzępki pociętego papieru, kiedy urzędnicy enerdowskiej bezpieki, w pośpiechu opuszczali biura, w których wygodnie rządzili przez dziesięciolecia. Przez środek klatki schodowej powoli spadały tysiące kartek. Dokumenty wywalone z segregatorów, zawartość szuflad i teczek fruwała w powietrzu jak papierowe samoloty, opadając z szelestem na podłogę, deptano po nich. Zaczął się szturm na centralę Stasi, ale wcześniej z dymem poszły takie tam szpargały, faktury za odzież i materiały biurowe. Sami wiecie…

odbicie centrali stasi przez demonstrantów Berlin

Odbicie Centrali Stasi Przez Demonstrantów. Berlin

Demonstranci w styczniu 1990 przed wejściem do jednego z budynków MfS wznieśli symboliczny mur z cegieł jako protest przeciwko dalszemu niszczeniu akt. Między innymi dzięki mieszkańcom Berlina, którzy pod wpływem emocji skrzyknęli się i ruszyli na centralę Stasi, udało się częściowo ochronić teczki i inne dokumenty operacyjne, takie jak zdjęcia i taśmy z filmami, przed dalszym masowym niszczeniem. Akta bezpieki nie tylko palono, ale również cięto na strzępki. Do dzisiaj Niemcy przechowują w archiwach około 15 tysięcy worków z pociętymi dokumentami i obmyślają kolejne aplikacje pozwalające je zrekonstruować. Nikomu nie pali się do tej roboty. Udało się z jednym workiem, okazało się, że informacje dotyczą niepokojów związanych z polską Solidarnością.

Popiół z pieca w którym palono akta Stasi

Popiół z pieca, w którym Stasi paliło pospiesznie akta.

Inwigilacja Tańczącego Punka i Co z Tego

W muzeum możemy pooglądać sobie przykładowe, udostępnione akta operacyjne a także nagrania wykonane z ukrycia. Mój wzrok przykuwa film nagrany z ukrycia. Materiał operacyjny przedstawia punka zataczającego się na ulicy, a może tańczącego. Trudno określić czy się bawi, czy po prostu jest pod wpływem kompotu. Kiedy tylko wyobrażam sobie, że agent Stasi przez cały dzień, a może nawet kilka dni lub dłużej, ukrywał się za firanką i nagrywał miniaturowym aparacikiem bawiącą się młodzież, a potem pisał długi kwiecisty raport rozpracowujący subkulturę punków, o tym zdemoralizowanym, obcym socjalizmowi wrogim elemencie z fryzurą czesaną na surowe białko, to niestety, ale refleksja przychodzi szybko, a mianowicie: kto za to wszystko płacił?

Zestaw do fotografowania zatrzymanych przez policję Stasi

Zatrzymanemu wykonuje się fotografie jak do kartoteki policyjnej, z przodu, z tyłu, profilu. Osoba musiała stanąć przy specjalnym krześle z przymocowanym wymiennym numerem. W gablotce obok alfabet i cyferki do krzesła.

Przypomina mi się wypowiedź znanego fizyka jądrowego, Oppenheimera, chyba dla gazety. Podejrzany o współpracę z komunistami, na każdym kroku śledzony przez agentów CIA, ogon praktycznie 24h/7. Przyznał, że w całym projekcie Manhattan nie zarobił tyle kasy, ile amerykańscy podatnicy zapłacili za jego inwigilację. Czy w końcu udowodniono mu współpracę na rzecz obcego wywiadu? Raczej nie. Czy tych pieniędzy nie można by lepiej spożytkować, na przykład polepszyć komunikację w mieście, albo odnowić szpitale? No pewnie, że tak, ale po co. Dzięki rozbudowanej aparaturze państwowej wiele osób miało pracę, nawet jeśli jest to zajęcie pozbawione jakiegokolwiek sensu.

Jak Podawać Jajka Ministrowi Mielke

Mielke rządził długo, od 1957 do 1989 roku. Zbudowany przy jego współudziale aparat opresyjny dla Niemców mających pecha pozostać po wschodniej stronie muru berlińskiego, był imponujący, rozbudowany do granic urzędniczej możliwości i bardzo dobrze zorganizowany. Można powiedzieć, że perfekcyjną organizację pracy rozpoczynał od… kuchni, zarządzając nią twardą ręką tak samo jak robił to z wrogami ustroju. Kuchnia, znajdująca się w biurze pana ministra jest niewielka, ale dobrze urządzona, we wszystkie potrzebne i wygodne sprzęty oraz szafki. Schludna i czysta, jak powinna wyglądać kuchnia każdej porządnej gospodyni domowej. Niemniej jednak coś przykuwa uwagę. Niewielka łatwa do przeoczenia karteczka, odnaleziona w papierach i upamiętniona po wsze czasy.

Karteczka z instrukcją podawania śniadań Erich Mielke

Erich Mielke wydał ścisłe instrukcje co do tego, jak serwować mu śniadanie. Talerz, serwetka, koszyk z chlebem, nóż, kieliszek na jajko musiały codziennie znajdować się na stole w tym samym miejscu. Czy w razie zaniedbania karał sekretarkę w jakiś szczególny sposób? Nie wiadomo. Jednak paranoja na punkcie ustawiania talerzy wiele mówi o jego osobowości. W biurku jego osobistej sekretarki znaleziono precyzyjny szkic, z którego dowiadujemy się, że na śniadanie jadał dwa jajka gotowane 4 i ½ minuty, czyli takie na półtwardo.

Pokój techniczny w biurze Stasi w Berlinie

Pokój techniczny, w którym stały komputery. Pod podłogą wyłożoną specjalnymi gumowymi płytami skrywa się kłębowisko z mnóstwa kabli komputerowych. Stasi było znane z ogromnej liczby zakładanych podsłuchów i śledzenia obywateli. Aby skoordynować pracę poszczególnych oddziałów potrzebne było ogromne techniczne zaplecze, no i komputery, które wtedy zajmowały sporo miejsca i wymagały dużej wentylacji.

Plakat werbunkowy do Stasi muzeum w Berlinie

Plakat werbunkowy do MfS (To powinna być twoja droga do nas!), który można by z powodzeniem wystawić na targach edukacyjnych. Przyłącz się do nas a otrzymasz porządne wykształcenie i zawód gwarantujący pewny pieniądz w tym najlepszym z możliwych ustroju. Pracownicy ministerstwa bezpieczeństwa państwowego żyli jak rodzina, urządzali wspólne wakacje, wycieczki i imprezy przy stole. Zarabiali powyżej przeciętnej, mieli do dyspozycji ponad trzysta obiektów rekreacyjnych, sanatoriów a nawet domy opieki dla starszych osób. W skład przywilejów wchodził także własny szpital i sklepy. W samym tylko Berlinie Wschodnim posiadali do wyłącznej dyspozycji 18 tysięcy przeróżnych budynków. Gdy alternatywą pozostawał jedynie ocet w sklepie i brak perspektyw na lepsze życie, to przyłączenie się do MfS nie wydawało się aż tak złym pomysłem.

Ale to tylko jedna strona medalu. Dalej dowiadujemy się o napięciu, które towarzyszyło funkcjonariuszom bezpieki na każdym kroku. Niejednokrotnie MfS werbowała do służby w tajemnicy nawet przed najbliższą rodziną, a życie w kłamstwie powodowało wiele stresu oraz dylematów wliczając wrzody żołądka i inne choroby.

sala konferencyjna w siedzibie Stasi w dawnym NRD

Sala konferencyjna. Puste wnętrza wydają się bezosobowe. Ale właśnie tutaj, podczas uroczystych konferencji Rada Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwa podejmowała decyzje mające wpływ na losy obywateli Berlina Wschodniego. Przyjmowano tutaj również delegację KGB.

Cytując luźno wypowiedzi byłych pracowników i oficerów z MfS dowiadujemy się, że aby utrzymać pracowników w ryzach od samego początku blokowano wszelkie przejawy przyjaźni, a własnych ludzi traktowano z dużą dozą nieufności i często również podsłuchiwano, nad czym czuwał specjalny departament. Praca oficera Stasi wiązała się z wieloma skrajnymi emocjami tak samo pozytywnymi jak i negatywnymi, jednak nie można było w żaden sposób dzielić się nimi ani rozmawiać o tym, co się czuje.

Córka oficera Stasi wspomina, że w sąsiedztwie panował wyścig o to, kto jest bardziej zamożny: posiada lepszy telewizor, pralkę, domek na wsi, był na droższych wczasach, a także panowała niezdrowa rywalizacja o awanse i medale w pracy. Jej rodzina zwykle prowadziła w tym chorym wyścigu. Dalej dowiadujemy się, że ta dziwna i ogromna presja w pracy zaprowadziła jej ojca do alkoholizmu. „Wszyscy ludzie Stasi, których znałam byli alkoholikami. Nie było innego sposobu radzenia sobie z pracą.”

Kobiety, Strzeżcie się 8. Marca!

MfS wykorzystywało tajnych informatorów, nazywanych nieoficjalnymi współpracownikami, a później społecznymi współpracownikami na rzecz bezpieczeństwa. Współpracownicy pomagali w nadzorze i szpiegowaniu. W 1989 roku niecałe 180 000 ludzi pracowało dla MfS w roli tajnych współpracowników. Szeroka sieć szpiegów umożliwiła Stasi wszechobecność i wszechwiedzę dosłownie w każdej dziedzinie życia, a często również miała wgląd do osobistego i prywatnego życia całych rodzin. Pewna rodzina znalazła podsłuch założony przez Stasi 17 lat po upadku muru berlińskiego. Znajdował się w drzwiach od salonu! Rodzina stała się celem wzmożonej inwigilacji, ponieważ utrzymywała intensywny kontakt z krewnymi z RFN i Stasi podejrzewało, że szpiegują dla zachodnioniemieckiego wywiadu.

Funkcjonariusze Stasi dbali o swoich tajnych informatorów. Współpracowniczki mogły liczyć na drogie bombonierki na urodziny, czekoladki, alkohole, piękne kwiaty i inne niedostępne we wschodnim Berlinie suweniry. Dzięki temu adorowane panie czuły się  bardziej zadowolone i wzmacniały swoją więź ze służbą bezpieczeństwa. Szczególnie z okazji popularnego w krajach komunistycznych Święta Kobiet przypadającego na 8. marca, otrzymywały romantyczne drobiazgi od przystojnych tajniaków, jak na przykład piękna szkatułka z lat. 80. Do dzisiaj nie utraciła nic ze swego blasku. Pięknie wykonana, bogato zdobiona, z wizerunkiem tańczącej pary na wieczku. Jednak wciąż w głowie kotłuje się pytanie: czy prezent od funkcjonariusza bezpieki nie parzył jej w palce? I co musiała robić, żeby na niego zasłużyć, może donosić na kogoś?

Miniaturowa kamera do robienia zdjęć z ukrycia

Miniaturowa kamera do robienia zdjęć z ukrycia, schowana w skórzanym portfelu męskim.

Specjalna grupa przeszukiwawcza MfS, włamywała się do mieszkań w celu tajnych przeszukiwań, a druga grupa operacyjna pozostawała na zewnątrz i obserwowała w tym czasie podwórko. Funkcjonariusze Stasi tworzyli odręczne mapki przedstawiające rozkład pomieszczeń. Przyglądam się z ciekawością jednej z ręcznie malowanych mapek, jest schludna i dokładna, wykonana kolorowymi pisakami, staranna i czysta, od linijki. Przedstawia rzut mieszkania: salon, kuchnia, pokój dziecięcy, gabinet, szafa, na środku pokoju jest nawet zaznaczony okrągły stół i trzy krzesła.

Po włamaniu do mieszkania Stasi wykonywało szczegółowe zdjęcia aparatami z natychmiastowym wywoływaczem. W muzeum możemy zobaczyć kilka takich fotek. Agent robił zdjęcia mebli, domowego bałaganu, banknotów w obcej walucie, niedozwolonej zachodniej prasy, książek. Widzimy fotkę rozkopanej pościeli – ktoś nie zdążył zasłać łóżka. Na innym zdjęciu garść kolorowych magazynów, chyba angielskojęzycznych – dowód na co? Kolaborację z wrogiem? A może  nadmierne oczytanie? Fotografowano dowody, odręcznie pisane notatki, próbki z maszyny do pisania. Po przeszukaniu zostawiano mieszkanie w nienaruszonej kondycji, w czym pomagały wykonane wcześniej zdjęcia. Właściciel nie miał prawa się domyślić, że ktoś u niego był. To byli po prostu profesjonaliści.

Ukryte kamery w przedmiotach codziennego użytku. Tak szpiegowało Stasi.

Ukryte kamery w przedmiotach codziennego użytku. Tak szpiegowało Stasi.

Dodatkowo tajni współpracownicy, którymi mogli być znajomi z pracy lub ktokolwiek inny, cały czas obserwowali delikwenta, na wypadek, gdyby chciał wcześniej wrócić do domu. Wtedy mieli odwrócić jego uwagę, żeby tajniacy zdążyli zakończyć przeszukanie przed jego przybyciem. Przeszukania były bardzo dokładnie planowane. Śledzono nie tylko podejrzanego ale i obserwowano jego sąsiadów, żeby poznać nawyki mieszkańców całego budynku. Nieraz kopiowano też klucze do mieszkania.

Aparaty ukryte w pasku od spodni, portfelu, termosie, męskiej aktówce, w płaszczu i radioodbiorniku wykorzystywano w pracy terenowej. Chlebem powszednim były podsłuchy montowane w prywatnych domach. Agenci potrafili w niezauważony sposób podłożyć pluskwy. W tym celu korzystali z pomocy, na przykład pracowników niemieckiej poczty albo gazowni, którzy wchodzili pod pozorem naprawy usterki.

Zestaw do przeszukiwania paczek używany przez Stasi

Zestaw do przeszukiwania paczek używany przez Stasi

Paczka na święta od cioci z RFN? Czemu nie, ale tylko po uprzednim dokładnym obmacaniu i szczegółowym sprawdzeniu długą rurką zakończoną latareczką. Stasi dysponowało sprzętem do gmerania w paczkach, szczególnie tych przychodzących z Berlina Zachodniego, otwierania cudzej korespondencji (jeżeli w środku były pieniądze, dolary albo marki to je kradziono), a także przenośnym rentgenem do prześwietleń. Wszystko po to, żeby dokładnie inwigilować przepływ informacji pomiędzy NRD a RFN i innymi zachodnimi krajami. Szukano niedozwolonych książek, magazynów i innych przejawów zachodniej kultury (np. Iron Maiden), która mogłaby zaszkodzić przyjętej przez komunistów linii partyjnej, a przede wszystkim tępiono wszystko, co mogło otworzyć ludziom oczy na wolność i pokazać, że można żyć inaczej.

Inwigilacja poczty przez pracownika tajnej policji Stasi.

Inwigilacja poczty. Teraz już wiem, dlaczego niektórzy starsi ludzie mają zwyczaj otwierania listów, czy odklejania metek z cenami nad parą albo przykładając papier do gorącej lampy.

13 listopada 1989 roku Mielke wystąpił przed oswobodzonym już od władzy komunistów parlamentem NRD (Volkskammer). W garniturze o pięknym odcieniu błękitu królewskiego, do końca bronił słuszności systemu nadzoru i inwigilacji Stasi. Okazał się człowiekiem niebywale oderwanym od rzeczywistości, jakby kontakt z ziemią utracił dawno temu. Za bardzo zrośnięty z reżimem, który tworzył, nie rozumiał, że idą nowe czasy. Nadużywał komunistycznego żargonu, w tym zwracał się do słuchaczy „moi towarzysze”. Obecni na sali ludzie odpowiadali mu: „nie jesteśmy twoimi towarzyszami”. W oficjalnym wystąpieniu nadawanym na żywo, uznanym za ośmieszające i groteskowe, podniesionym i zdenerwowanym głosem zapewniał, że kocha wszystkich (Ich liebe doch alle). Wyśmiano go i wygwizdano. Podobno jest to jeden z najbardziej popularnych historycznych momentów, które Niemcy lubią powspominać. Żenujący upadek szefa Stasi.

Wiem, jak kusi diabeł przemocy, diabeł chciwości i diabeł nieposkromionej żądzy. To silne, lubieżne, czerwonookie demony rządzące i kierujące ludźmi. Zaręczam wam. A tam, na zboczu wzgórza, w oślepiającym afrykańskim słońcu, poczułem, że zajrzę w oczy anemicznego, blagierskiego, bladookiego diabła krwiożerczego i bezlitosnego szaleństwa. Joseph Conrad

Zdobywając się na odpowiedź z początku artykułu, kim byli ludzie, którzy tworzyli ten opresyjny system? Spodziewamy się zobaczyć diabłów rodem z conradowskiej prozy, ale to w przeważającej większości ludzie przeciętni, nudni, krótkowzroczni, nierzadko tchórzliwi i ostatecznie pokonani przez własne słabości.

Spodobał Ci się artykuł? W takim razie sprawdź również wpis o Akademii Platona.


0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder